Od czasu do czasu bieguny ziemskie ulegają odwróceniu. Moje prywatne bieguny też sobie ostatnio urządzają dzikie harce i chyba dzięki temu nie miałam w tym roku nic przeciwko Halloween (żeby nie powiedzieć, że kompletnie zapomniałam, o zgrozo, o Dziadach!). Miałam w tym roku przyjemność wydrążyć kilka dyniowych mózgów, podpalić sobie włosy i poparzyć palce (w kwestii preferencji świecznikowych nic się nie zmieniło, małe, powyginane świeczniki powinny spłonąć na stosie!), ale przede wszystkim mogłam wyjść z domu w moich ulubionych powłóczystych szatach, nieuczesana, z podkrążonymi oczami i złośliwie chichotać do woli.
A towarzyszyła mi zgraja nietoperzy.
//From time time the Earth's magnetic field gets reversed. So did mine and probably that's why I had nothing against Halloween this year (not to say that I forgot about the traditional Polish celebration called Dziady). I performed a lobotomy on several live pumpkins, set my hair on fire and burnt my fingers (tiny candle holders should be burnt at the stake!), but what's really important, I wore my favourite trailing and shabby clothes, no make up, didn't do my hair and kept chuckling.
I was followed by a horde of bats.